wtorek, 24 stycznia 2012

Nasze zabawy.

Już tak mam, że właściwie wszystko co robię z dziećmi i wszystkie zabawki jakie im kupuję, są przeznaczone do usprawniania rączek i rozwoju innych umiejętności.
Czasem najprostrze pomysły najtrudniej wpadają do głowy więc wspomagam sie odwiedzając blogi kreatywnych mam, czytając książki w których odnajduję wiele wskazówek np "dyspraksja rozwojowe zaburzenie koordynacji".
A teraz kilka fotek :

Masa solna



Kiedy dzieci się nudzą ...
...zaczynają się wojny
Potrzebne jest jakieś zajęcie :-)
pisanie paluszkami


Ojjjojoj, później impreza przeniosła się na podłogę i mieliśmy plażę w salonie ;-)


heheh Lenka ćwiczy koordynację zwrokowo-ruchową ;-)


A innym razem zwykły podwieczorek staje się preteksten do świetnej zabawy:














Dziś mamy w planach pieczenie ciasteczek :-)
Ale będzie bałagan.

czwartek, 19 stycznia 2012

Szkoła

Mój synek ma już 5 lat i od sierpnia jest Uczniem :-)

Wybierając dla niego szkołę chciałam zeby była to mała szkoła, z małą ilością uczniów, bez schodów i najlepiej szkoła katolicka.
Mimo, że najbliższą szkołę mamy dosłownie za płotem to wybrałam inną.
Jest też niedaleko bo 5 minut autkiem od domu a 15-20 minut w Olka tępie piechotką.
Jak na razie szkoła jest idealna.
Jest około 100 uczniów, w Olka klasie jest ok 17 dzieci.
Budynek jest parterowy, toalety dostosowane dla dzieci.
Najważniejsze jest to że Olek ma indywidualnego nauczyciela i program nauczania.
Mam regularne spotkania w szkole z nauczycielami, dyrektorem, pediatrą
i terapeutami, podczas których ustalamy plan dla Olka.
Szkoła reaguje na wszystkie moje sugestie. Np Olek absolutnie nie był w stanie pisać literek standardowej wielkości. Zrobiono więc specjalnie dla niego identyczny zeszyt ćwiczeń tylko 3 razy większy :-)

Na dzień dzisiejszy szkoła dostała dla Olka specjalne krzesełko z regulowaną wysokością i bocznymi podpórkami na ręcę, co by mój maluch...przepraszam Duży Chłopak ;-) nie spadał z krzesła.
Pomocna jest też specjalna pochyła podkładka pod zeszyt a druga pod pupę.



Kupiliśmy też najpierw nakładki na kredki a potem takie kredki :


A do domu marzy mi się TAKIE, idealne biurko i krzesło dla mojego ucznia,
z regulowaną wysokością i pochyłym blatem.


A marzenia są po to żeby się spełniać, więc już niedługo...mam nadzieję... :-)

Długa droga za nami.

Przez 3 lata upierałam się, dociekałam, wchodziłam oknem kiedy zamykano drzwi przede mną.
Olek przez ten czas przeszedł wiele badań. Gdyby nie pomoc Dobrych Dusz mających "znajomości" nie działo by się nic.
W końcu znalazłam...znalazłam w internecie informacje na temat Dyspraksji.
Czytając tekst miałam wrażenie że ktoś opisał moje dziecko.
To był szok!!!
Byłam szczęśliwa, że w końcu znalazłam diagnozę ale i wściekłą ze setki specjalistów, z jakimi Olek miał kontakt od urodzenia, nie wpadło na ten trop.
Natychmiast Dobra Dusza załatwiła nam wizytę w Ośrodku Wczesnej Interwencji
i tam neurolog, logopeda, psycholog, terapeuta zgodnie potwierdzili... DYSPRAKSJA
i może Zespół Aspergera.

Jednak to nie był koniec kamienistej drogi.
Wyjechaliśmy do Szkocji i tu trzeba było szukać pomocy.
Początki były bardzo przykre i stresujące. Specjalistka w raporcie dla lekarza rodzinnego napisała że "wymagania matki w stosunku do dziecka są zbyt wysokie". Najgorsze w tym wszystkim było to, że owa specjalistka nigdy Olka ani mnie nie widziała, nie rozmawiała z nami, nie miała okazji zbadać Olka a wystawiła tak krzywdzący osąd mogący zamknąć nam drogę do jakiejkolwiek pomocy w tym kraju.
Jestem silną psychicznie osobą, ale ten raport załamał mnie. Cytowane wyżej zdanie huczy mi w głowie do dziś, "wymagania matki........".
Na szczęście szybko się podniosłam, otrzepałam i jeszcze bardziej zawzięłam.
I co ?
A to, że owa specjalistka podczas spotkania, kóre później jednak miało miejsce, przyznała się do błędu i do dziś zajmuje się Olkiem...cudnie koordynuje pracą wszystkich specjalistów którzy zajmują się nim. A jest ich dzięki Bogu wielu : terapeutka zajęciowa , fizjoterapeutka, psycholog, logopeda, neurolog, okulista, pracownicy socjalni.
I jest jeszcze wiele Aniołów którzy dbają o Olka m.in. pracownicy szkoły.

Dzięki Bogu, dzięki Bogu....

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Dlaczego my?

Dlaczego my?
Dlaczego ciężka dyspraksja dotknęła Olka i naszą rodzinę?

A dlaczego nie.
Dlaczego miałoby to spotkać inne dziecko, inną rodzinę zamiast nas.

Gdyby Bóg powiedział mi: "uleczę Olka, tylko wskaż dziecko któremu mam przekazać Olka dyspraksję."
Nie potrafiłabym wskazać innej osoby, gdyby musiałoby być to inne dziecko. Oczywiście gdybym mogła być to ja sama, to nawet bym się nie zawahała...

Cały czas mówię sobie że to dlatego właśnie Olek, bo Bóg wiedział że będziemy dla niego najlepszymi rodzicami. Będziemy rozumieć jego problemy, będziemy starać się mu pomagać ze wszystkich sił i na wszystkie sposoby. Będziemy zawsze z niego dumni, z każdego postępu. Będziemy zawsze widzieć że się stara, że próbuje mimo że efekty nie są na poziomie innych dzieci.

Możemy potraktować dyspraksję jako DAR OD BOGA.

"Help me Lord, to do what I can for you.
Help me to realize that I can use every gift to your glory, and for the good of others. Amen."

(Pomóż mi Panie, robić to co potrafię, dla Ciebie.
Pomóż mi zrozumieć że mogę wykorzystać każdy dar na chwałę Twoją i dla dobra innych. Amen.)
(Children’s book of prayer – Treasure Press 1985)

Bóg daje nam taki krzyż jaki jesteśmy w stanie unieść.
Jestem pewna, że poradzimy sobie zwłaszcza że mamy wsparcie.
Inni mają gorzej...

wtorek, 10 stycznia 2012

Początek życia, początkiem naszej historii - pierwsze niepokoje.

Nasza historia zaczęła się 5 lat temu, kiedy urodził się Olek. A właściwie (jak się później okazało) ta historia, historia Dyspraksji mogła zacząć się już w pechowym 13-tym tygodniu ciąży.

Na Olusia czekaliśmy 4 długie lata, aż w końcu zdarzył się cud.
Było idealnie, cieszyłam się z każdego objawu ciąży, z każdego dnia kiedy miałam np mdłości, bo to według mnie świadczyło o dobrze rozwijającej się ciąży i właśnie na to czekałam 4 długie lata.

Było idealnie do 13-tego tygodnia ciąży.
Wtedy to, okazało się ze mam zapalenie wyrostka robaczkowego.
Historia jest bardzo długa więc napiszę w skrócie.
Poniedziałek: koszmarny ból, wizyta w szpitalu, powrót do domu.
Wtorek: brak bólu, lekka temperatura.
Środa: rosnąca temperatura, wizyta u mojego ginekologa, szpital, badania, niepewność lekarzy, w końcu decyzja o operacji.
Znieczulenie ogólne, silne leki znieczulające, antybiotyk.

Udało się, malutkie serduszko bije !!!
Teraz miało być już tylko dobrze. Jak to powiedział mój ginekolog: limit pecha na tą ciążę wyczerpałam.
Niestety... 20 tydzień ciąży skurcze przedwczesne, leki (coraz większe dawki), długi pobyt w szpitalu.
Teraz jak o tym myślę, to wydaje mi się to przynajmniej dziwne, że po tym wszystkim co przeszło moje dziecko jeszcze przed narodzeniem się, nie miałam ani jednej myśli, że coś mogłoby pójść nie tak, że moje dziecko mogłoby nie przeżyć lub urodzić się ciężko chore. Chyba Bóg oszczędził mi takich myśli. Niestety wiem ze inni bardzo się martwili, niektórzy nawet nie wierzyli ze moje maleństwo przeżyje.
A jednak moje Słoneczko bardzo chciało żyć i ma na tym świecie swoje zadanie do wykonania.
38 tydzień ciąży, 23 wrzesień 2006 roku- najpiękniejszy dzień w naszym życiu - rodzi się Aleksander, Dominik (znaczy obrońca mężów, należący do Pana - historia imion Olka też jest niezwykła...kiedyś ją opiszę ).